Jak wychować grzecznego Spaniela?

Odkąd Kohi to nie tylko jakiś tam spaniel, ale rozpoznawalny KOH-I-NOOR Izomer, jako "gwiazda" agility w świecie wystawowym i nie tylko, nie raz usłyszałam pytanie: "Jak Ci się udało go tak wychować?"
Albo "Co zrobiłaś, że on taki grzeczny, nie ucieka, słucha się, nie poluje?"


No właśnie, wiecie co? Dobre pytanie! :)

Moja odpowiedź, zawsze brzmiała i będzie długo brzmieć: NIE WIEM. I chociaż może to dziwne, bo wbrew pozorom z posłuszeństwem mam trochę wspólnego, bo agility to nie tylko przyjemności ale tez i ciągle praca nawet nad podstawowymi komendami. Jednak w dalszym ciągu nie jestem behawiorystom. Lubię odczytywać sygnały, które wysyłają nam nasi czworonożni przyjaciele, jednak "zawodu" nie mam zamiaru póki co zmieniać ;)

Ale za to jest wiele innych rzeczy, które wiem i potrafię się z Wami podzielić. Jednak zamiast mówić Wam, zrób tak, a nie tak, za bardziej stosowane wydaje mi się pokazanie że Kohi wcale nie był od zawsze taki idealny jak Wam się wydaje.
Co więcej, nadal nie jest, chociaż jest perełką wśród spanieli, a nawet wśród naszej pary. Tak, tak, to Kropka jest ta bardziej nie grzeczna ;).

Jedyne co mogę zapewnić i będę starała się Wam to udowodnić to dwie rzeczy: konsekwencja i postawienie sobie jasnego celu.

Kohi jaki jest każdy widzi. Dzisiaj ma nieco ponad 5 lat. Jest samcem, niekastrowanym. Więc co składa się na jego zachowanie?

Jako mały szczeniaczek, długi czas był sobą, pokazywał swoja myśliwską naturę. Nie odbiegał niczym od swojej rodziny. Były także plany co do jego prób pracy, jednak priorytetem było i jest AGILITY.. To pod katem tego sportu, zgłosiłam się do hodowli Izomer. To do agility był wybierany, stąd drobniejsza postura. Być może to on był najbardziej nastawiony na człowieka i pracę z nim?


Na to ostatnie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Pamiętam jak jako młoda dziewczynka jechałam odwiedzić kluski. Przychodziły wszystkie, ale Kohi nie przychodził jakoś wybitnie dużo razy. Więc?

Będąc już w domu, chętnie się uczył, pracował, aportował. To wyssał z mlekiem matki, wystarczyło konsekwentnie to podtrzymać dokładając komendę i jest. Przywoływanie też bez zarzutu, ALE tylko w domu i na ogrodzonym polu. Wychodząc poza ogród, Kohi był prawdziwym spanielem. Mogłam wołać, skakać, prosić. Brać najlepsze smaki i zabawki.

Szczeniak miał swój świat. Gonił ptaszki, węszył, pomimo dużych odległości (pozornie bezpiecznych) stwarzał niebezpieczne sytuacje.

Będąc chętnym do pracy w warunkach ograniczonych, mimo to stawiał pierwsze kroki w agility. Śmigał tuneliki. Gdy dorastał uczył się pokonywać sekwencję. Jednak i tutaj nie było lekko.
Przez prawie 2 pierwsze lata biegania, nie biegał nic co jest skomplikowane w agility. Owszem uczył się poszczególnych podstawowych przeszkód, łącznie z kładką i palisadą, ale jego mózg, nie był na tyle rozwinięty, aby pokonywać tory, w których było więcej niż 3 przeszkody.

Praktycznie każda przeszkodę poprawialiśmy jeszcze raz. Jak już jedną przeskoczył, nie umiał pokonać drugiej. Jednak też w tym jest mój błąd. Po Kropce, która jest szybka, ale nie aż tak, zostałam oderwana od rzeczywistości i musiałam zmagać się także ze swoimi fizycznymi ograniczeniami.

Kiedy dalej nie byłam w stanie wprowadzić nawet podstawowej zmiany w prowadzeniu na torze jak zmiana przed psem (front cross), czy ślepej (blind cross), byłam bliska załamania. Mój "idealny" szczeniaczek. Nie chodziło tu nawet o starty, lecz o sam fakt jakiegoś biegania, bo zawody to nie wszystko. Najważniejsze to czerpać z treningów maksimum przyjemności i cieszyć się nawet z małych postępów.

Co jednak gdy nawet ich brak?



Gdy planowałam poszukać budy i zrobić z niego prawdziwego wiejskiego burka (chociaż, w życiu nie przypięłabym go na łańcuchu... ;)), organizowane było seminarium agility z Olgą, w której spanielkę byłam zapatrzona i stąd padł wybór na ta, a nie inną rasę, jako "początek prawdziwego agility". Postanowiłam pójść, spróbować swoich sił, bo jedyne co mogłam stracić to koszt seminarium. Zero dodatkowych kosztów.

Pamiętam jak dziś, miałam nauczyć się toru złożonego z 40 przeszkód oraz ABC, bo przecież startuje w zawodach, mój pies, pomimo, że młody, na pewno to potrafi. Niestety jedynie zaśmiałam się i dzielnie się uczyłam.

Jednak ku mojemu zdziwieniu, to był ten weekend, kiedy postępy były z powtórzenia na powtórzenie. Natomiast drugiego dnia, jedyną rzeczą w tak długim torze, której nie wykonaliśmy to był "out", bo ciężko było mi go uczyć, skoro nie mogłam nauczyć fronta.

Tak o to Kohi stał się grzecznym spanielkiem. Ten moment zapamiętam na zawsze, jest ważny dla mnie w agility, jak również w życiu. To moment, kiedy po prostu dorósł w wieku prawie 2 lat. Postanowił być tylko dla mnie i przy mnie.

Jednak warto pamiętać, że spaniel nawet grzeczny, w dalszym ciągu pozostaje rasą myśliwską. Nie znaczy to oczywiście, że mamy z nim sie udać na próby polowania. Jednak na spacerach, pozwalam mu być samym sobą. Czasami jest ze mną ciałem i umysłem, czasem węch zawodzi za tropem, ale dzięki jasno postawionym zasadom i egzekwowaniu ich niezmiennie od pierwszych dni razem, złapanie śladu nie oznacza ucieczki.

Nie oznacza także, polowania za sarnami, królikami, czy bażantami. NIE. Wręcz przeciwnie z czego jestem najbardziej dumna, to to, że węszy by zaspokoić samego siebie, Swoją bardziej....psią naturę, niż myśliwską. A gdy na naszej drodze przebiegną sarny, zamiast odwoływać i narażać, ew też swoje życie, stoję, a on stoi ze mną i patrzy na piękno natury! :)



Ten post, jest również nawiązaniem do najnowszego mojego artykułu, który lada dzień trafi do rąk wielu osób, także tych, którzy chcą rozpocząc przygodę swoją z agility.
To jest piękny sport, jednak wymaga ogromu pracy, jak każdy inny. Konsekwencja, podstawy posłuszeństwa i jasny cel, to to o czym powinniśmy pamiętać. A jak się za to zabrać przeczytacie w Dog&Sport (funpage). Możecie go nabyć w sklepach sieci Empik, jak również, możecie zamówić prenumeratę, do której dołączone są prezenty dla psiaków z każdym numerem! :)

Polecam. Dajcie znać czy artykuł się Wam podobał! :) Tutaj będa pojawiać się dodatkowe sugestie, rozwinięcia i filmy, które mam nadzieję pomoga Wam jeszcze bardziej zrozumieć mój przekaz! :)

Komentarze

  1. Świetny post! Mam prenumeratę Dog&Sport, nie mogę się doczekać, aż przeczytam Twój artykuł. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i czekamy na relacje nie tylko z przeczytania artykułu, ale również z postępów z psiakiem! :)

      Usuń
  2. Czekamy na prenumerate!
    Kas co prawda nie jest prawdziwym spanielem, ale wiele spanielowych cech ma. Pracować z nin zaczelam gdy miał 5 lat, dość późno. Teraz ma niecałe 8 (7 i 5 mies) i na poczatku roku przezylismy kryzys. Podczas gdy wypracowalam skupienie, lazenie bez smyczy (kiedys to byla odrazu ucieczka) pracowalo nam sie genialnie, byl taki jaki mi sie zawsze marzyl - wpatrzony we mnie gotowy do pracy, po zwolnieniu zajmowal sie soba, ale wystarczylo slowo by wrocil, gdy zabieralam mu zabawke nie uciekal poniuchac tylko patrzyl co bedzie dalej, ahh... ale chyba mu się ulało, schrzanilam, za malo nagradzania, za dużo ćwiczeń. W miesiac wrocilismy do siebie, ale nie w pelnym stopniu. Teraz musze byc naprawde MEGA pozytywna, duzo go nagradzać, chwalic i pozwolic byc soba. Agility biegamy 5 miesięcy (ale nie pod rzad). 8 marca wracamy na tor po miesiącu przerwy. Ale miedzy innymi z powodu tej natury zrezygnowałam z kokejnego cockera, moze kiedyś, nie teraz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymamy kciuki za ogół pozytywnych spraw! Pocieszę, że u nas nie ma aż takich zwrotów na negatywne "spanielowe" aspekty, ale obecnie np my ami pracujemy nad motywacją na placu. Roboczo tak to nazywam, ale w naszym przypadku chodzi o to, że motywacja na pracę i nagrody jest, ale jeśli otrzymuje swoją wymarzoną piłkę, potrafi pójść w jakiś kąt placu, gdzie ledwo go widzę i leżeć i czekać. Musze zawołać go, aby przyszedł i podjął pracę ze mną. Obecnie zmieniłam system pracy, nie ma latania z zabawką po placu, nie ma piłki, a jest futro z rączką, na końcu której jestem JA, dzięki czemu potrzeymujemy wieczn kontakt podczas pracy. Dzięki temu nie ma węszenia, z radoci na boku, nie ma leżenia i czekania aż mama zawoła, tlyko jest czyta praca i radość z dwóch stron. Nasze efekty przyszły byłskawicznie, bo już na drugiej sesji, ale ćwiczymy w ten sposób już ponad miesiąc i chyba pozostanie to już do końca naszej kariery :)
      Sam fakt, że nawet jesli wyrzucam zabawkę, Kohi sam do mnie przybiega się poprzeciągać, a nie ucieka w kąt, jak to jest z piłeczką, cieszy mnie bardziej niż ciasny zakręt! :)

      POWODZENIA I SIĘ NIE PODDAWAJCIE! :)

      Usuń
  3. 54 year old Accountant I Standford Franzonetti, hailing from Windsor enjoys watching movies like Doppelganger and Inline skating. Took a trip to Historic Town of Grand-Bassam and drives a Ferrari 275 GTB/C. Jej komentarz jest tutaj

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty